Rozwój ideologii światowego dżihadu wpływa na islamizację kolejnego pokolenia migrantów we Francji - mówi PAP socjolog z Wydziału Orientalistyki UW dr Ludwika Włodek. Jednym z powodów radykalizacji jest - według ekspertki - nieutożsamianie się z wartościami Francji republikańskiej, ale też rasizm i dyskryminacja, które zdarzają się we Francji.

Od 2017 r. doszło do ponad 30 ataków terrorystycznych we Francji. Zdaniem dr Włodek jednym z powodów radykalizacji muzułmanów we Francji jest nieutożsamianie się z wartościami Francji republikańskiej i poczucie odrzucenia przez większość społeczeństwa.

„Fascynacji radykalnym islamem ulegają ludzie zagubieni. We Francji faktycznie zdarza się dyskryminacja, a nawet rasizm” – mówi ekspertka.

"Imigrantom zwykle trudniej jest w szkole, mają mniejsze szanse na zdobycie dobrej pracy. Dzielnice ze znacznym odsetkiem migrantów mają gorsze szkoły i gorszą infrastrukturę niż te zamieszkane przez rdzennych Francuzów. Niskopłatne i tzw. „brudne” zawody są wykonywane przez ludność o pochodzeniu niefrancuskim; najczęściej z byłych francuskich kolonii" – tłumaczy.

Jednak to nie tylko wewnętrzne problemy z integracją skutkują radykalizacją, która czasem prowadzi do terroryzmu, sprzyjają jej też czynniki zewnętrzne.

„Korzenie fundamentalizmu islamskiego sięgają jeszcze XIX wieku. Podczas konfrontacji z silniejszym militarnie i ekonomicznie Zachodem część muzułmanów chciała, by islam dostosowywał się do świata zachodniego, czerpał z kultury europejskiej, część jednak uważała, że muzułmanie powinni wrócić do własnych korzeni, literalnie odczytywać Koran i odrzucić wszystkie obce wpływy” – mówi dr Włodek.

Zdaniem ekspertki fundamentalizm islamski stał się ideologią, a nawet programem politycznym organizacji Bracia Muzułmanie, powstałej w Egipcie w dwudziestoleciu międzywojennym. Za sprawą inwazji sowieckiej na Afganistan ideologia dżihadystyczna, czyli propagująca zbrojną walkę z niewiernymi, weszła w nową fazę i rozprzestrzeniła się na całym świecie.

Następuje również radykalizacja przedmieść francuskich miast, w tym Paryża oraz drugiej czy trzeciej generacji migrantów.

„Społeczeństwa muzułmańskie przez ostatnie 20-30 lat zislamizowały się na nowo. Po fiasku arabskiego socjalizmu westernizację uznano za ślepą uliczką. Tak też stało się również w Algierii. Rozwój ideologii światowego dżihadu wpływa na islamizację kolejnego pokolenia migrantów we Francji, a w konsekwencji na decyzje o podejmowaniu ataków terrorystycznych” – mówi dr Włodek.

W Europie, także we Francji, działają pochodzący z państw muzułmańskich kaznodzieje islamscy, którzy jawnie zachęcają do ataków na świeckie państwo oraz wzmacniają u wiernych poczucie izolacji i marginalizacji społecznej w zamożnym francuskim społeczeństwie - tłumaczy.

„Państwo islamskie osłabło, ale nie zostało zniszczone” – podkreśla badaczka. W regionie zapalnym na styku Syrii i Iraku istnieją obszary niekontrolowane przez żadne inne państwo. „A tak zwane samotne wilki, czyli zamachowcy, którzy w pojedynkę podejmowali ataki terrorystyczne, przed przystąpieniem do dzieła kontaktowali się z radykałami z syryjsko-irackiego pogranicza. Tak też zrobił 18-latek pochodzenia czeczeńskiego, który obciął głowę nauczycielowi w Conflans-Sainte-Honorine” – przypomina dr Włodek.

Czy możemy mówić zatem o porażce polityki migracyjnej Francji? „Algierczycy, którzy przyjeżdżali do Francji do pracy w latach 50 i 60, przyjeżdżali +na chwilę+. Ich celem było zarobić pieniądze i wrócić. Jednak z wielu powodów zostali we Francji. Ich dzieci, urodzone już w Europie, mówiące po francusku, mają wobec Francji większe oczekiwania, a nadal czują się tam często obywatelami drugiej kategorii” – wyjaśnia badaczka.

Krwawa wojna (1954-1962), której Francuzi początkowo odmawiali nawet nazwy „wojna”, używając określenia „wydarzenia” odcisnęła piętno nie tylko na Algierczykach, którym władze francuskie najpierw odmawiały podstawowych praw, a potem zwalczały w operacjach antypartyzanckich – przypomina dr Włodek.

Algierska wojna przyczyniła się do powrotu do Francji ponad miliona Francuzów. Wcześniej część z nich doświadczyła prześladowań i nacjonalizacji majątków. Od tamtego czasu w społeczeństwie francuskim, zwłaszcza w jego bardziej prawicowej części, utrzymuje się obraz Algierczyka – niepokornego bandyty. Jakby na potwierdzenie tego obrazu wielu terrorystów, jak choćby bracia Kouachi, wykonawcy ataku z 7 stycznia 2015 r. na redakcję „Charlie Hebdo”, miało algierskie pochodzenie – tłumaczy dr Włodek.

Badaczka w swojej książce pisze, że z powodu trwającej w Algierii wojny domowej, w europejskiej części Francji bardzo pogorszył się stosunek do algierskich migrantów.

„Algierczykom w ich własnym kraju, w Algierii, odmawiano prawa do edukacji, dyskryminowano pod względem politycznym. Część z nich pracowała na farmach francuskich kolonów w uwłaczających warunkach. A w Paryżu, francuska policja, kierowana zresztą wówczas przez Maurice’a Papona, człowieka, który w czasie drugiej wojny światowej odpowiedzialny był za wywózkę francuskich Żydów, w tym dzieci, do obozów koncentracyjnych, brutalnie tłumiła pokojowe protesty Algierczyków.” – mówi dr Włodek.

Pokojowa demonstracja z 17 października 1961 r. Algierczyków w Paryżu skończyła się tragicznie. Policja na rozkaz Papona strzelała do protestujących, część z nich utopiła się w Sekwanie.

„Algierskich działaczy niepodległościowych torturowano, niektórzy przepadali bez wieści. Podobny los spotykał sympatyzujących z Algierczykami Francuzów. Dopiero prezydent Macron oficjalnie przyznał, że za śmierć Maurica’a Audina, francuskiego matematyka wspierającego partyzantów, odpowiada państwo francuskie. Wcześniej kłamano, że uciekł po aresztowani i ślad po nim zaginął. Algierskie rodziny wciąż nie doczekały się na wyjaśnienie losów swoich bliskich. Rozliczanie się Francji z jej kolonialnej przeszłości zajęło dużo czasu” – wyjaśnia ekspertka.

Dr Ludwika Włodek jest socjolożką i reporterką, wykłada na Wydziale Orientalistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest autorką wielu publikacji, m.in. książki: „Gorsze dzieci Republiki. O Algierczykach we Francji”.