Nowelę ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów przygotował UOKiK we współpracy z resortami finansów i sprawiedliwości. Dotyczy on m.in. tzw. klauzul niedozwolonych w umowach, czyli zapisów, które kształtują prawa i obowiązki konsumenta w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszają interesy konsumenta oraz nie zostały indywidualnie uzgodnione z konsumentem. Nowa ustawa wprowadza też m.in. zakaz oferowania usług finansowych, które nie odpowiadają potrzebom klientów.

PAP: Sejm uchwalił kolejną nowelę ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, nad którą pracuje teraz Senat. Przedsiębiorcy skarżą się, że w tym roku weszła już w życie jedna nowela przepisów dotyczących Urzędu. Po co UOKiK kolejne ustawowe rozszerzenie kompetencji?

A.J.: Kolejne zmiany są konieczne, bo jesteśmy na takim etapie rozwoju rynku, że nieuczciwa sprzedaż staje się niemal normą. A to nie tylko uderza w konsumentów, ale także zakłóca funkcjonowanie konkurencji na rynku. To nie są działania przeciwko przedsiębiorcom, tylko przeciwnie, na rzecz przedsiębiorców. Dobrze ujął to toruński filozof Andrzej Szachaj, który pisał, że jeśli można uzyskać przewagę konkurencyjną przez granie nie fair, prędzej czy później granie nie fair się upowszechni, bo ci, którzy chcieliby grać fair, przegrają z nieuczciwymi. Ten trend trzeba zatrzymać i przywrócić uczciwą konkurencję, inaczej mechanizm wolnorynkowy przestaje działać.

Z punktu widzenia UOKiK ład wolnorynkowy, jeśli chodzi o konkurencję jest oparty o trzy zasady. Po pierwsze, to wolność od działań antykonkurencyjnych innych firm, i tu mówimy o tych tradycyjnych kwestiach związanych z ochroną konkurencji, czyli zmowami, nadużywaniem pozycji dominującej, etc. Druga to kwestia wolności od nieuzasadnionej interwencji państwa. Oczywiście, czasem udzielenie pomocy publicznej jest uzasadnione rynkowo lub wyższymi racjami, które trzeba chronić. Trzecia zasada to właśnie zasada grania metodami fair wobec klientów i kontrahentów. Dzisiaj widzimy, że oprócz tradycyjnych przestępstw antymonopolowych w europejskiej jurysdykcji mamy bardzo często do czynienia z zakłóceniem konkurencji poprzez nieuczciwą sprzedaż konsumencką.

PAP: Jakie narzędzia daje zatem UOKiK nowa ustawa?

A.J.: Moim zdaniem kluczowe jest właśnie zdefiniowanie nieuczciwej sprzedaży na rynku finansowym jako oferowania produktów niedostosowanych do potrzeb klienta. To pionierskie rozwiązanie i nie jest wykluczone, że wytyczamy ścieżkę, którą inne kraje UE też będą chciały z czasem pójść. Bardzo istotnym elementem jest także nowa procedura usuwania klauzul niedozwolonych z obrotu prawnego, bo to był problem, który znacznie nasilił się w ostatnich latach. A oprócz tego także wydłużony okres przedawnienia i możliwość korzystania, za zgodą sądu, z możliwości stosowania procedury „tajemniczego klienta”, czyli pozyskiwania dowodów na nieuczciwą sprzedaż przez urzędnika UOKiK, występującego jak zwykły klient.

Zresztą oprócz naszej ustawy, która horyzontalnie reguluje te kwestie, są one także ujęte sektorowo w nowych ustawach, czy to dotyczących rynku pożyczek pozabankowych w ustawie antylichwiarskiej czy produktów ubezpieczeniowych. To wszystko zmierza ku temu, by właśnie była większa przejrzystość, większa uczciwość sprzedaży, a zatem żeby przedsiębiorstwa działające na tych rynkach mogły ze sobą uczciwie konkurować.

PAP: Czy gdyby UOKiK wcześniej dostał te narzędzia do ręki, to powstrzymałby oferowanie frankowych kredytów hipotecznych?

A.J.: To możliwe, że niektóre przypadki oferowania kredytu we franku szwajcarskim, kiedy ryzyko walutowe było np. lekceważone, a informacja o nim niepełna, łatwiej byłoby dziś zdefiniować jako nieuczciwą sprzedaż. Warto jednak podkreślić, że co do zasady UOKiK nie jest właściwym organem, żeby definiować, jakie produkty powinny być na rynku. Naszą rolą jest bardziej upewniać się, że sprzedaż tych produktów odbywa się w sposób uczciwy, przejrzysty i nienaruszone są przy tym prawa konsumentów. Chodzi przede wszystkim o to, by dostarczyć pełną informację oraz prawidłowo ocenić całościową sytuację klienta.

Z drugiej strony nie zapominajmy, ze nie da się skonstruować produktu finansowego, który nie zawiera żadnego ryzyka. Z obrotu gospodarczego nie da się wyeliminować ryzyka. To nie jest też tak, że przedtem mieliśmy wolny rynek i wybór, a teraz chcemy iść w stronę reglamentacji i państwo będzie definiowało, co można, a co nie można. Kluczem jest niewprowadzanie klientów w błąd. Można zatem oferować ryzykowny produkt inwestycyjny powiązany z indeksami, tylko trzeba poinformować o ryzyku, upewnić się, że klient je rozumie, że można zarobić 100 proc. ale można i stracić 100 proc. Dla jednego klienta takie ryzyko może być akceptowalne, dla drugiego nie. Przy kredycie hipotecznym oznacza to całościowe przeanalizowanie sytuacji ekonomicznej kredytobiorcy. Sprzedawca kredytu hipotecznego nie powinien maksymalizować zdolności kredytowej klienta. Potrzebna jest odmienna filozofia sprzedaży oparta na zasadzie, że dobro klienta jest najważniejsze. Dobro rozumiane całościowo.

Nowe przepisy dają nam narzędzia, wspierające działania samoregulacyjne branży finansowej ale także innych sektorów. Takie działania samoregulacyjne na rynku są, ale do tej pory po stronie publiczne miały niedostateczne wsparcie. Teraz urząd będzie mógł wskazywać w decyzjach na najlepsze praktyki jako standard, który powinien być egzekwowany.

Mamy już zresztą pozytywne przykłady. Np. nasza akcja publikowania tabel z danymi pochodzącymi od banków na temat spreadów - czyli różnicy w kursach - i tych widełek kursowych, jakie stosowały wobec klientów, w naszej ocenie doprowadziła do znacznego zbliżenia tych stawek. Zdajemy sobie sprawę, że to oczywiście nie rozwiązuje całego fundamentalnego problemu z udzielonymi kredytami, ale przynajmniej nie naraża konsumentów na dodatkowe koszty.

Rozmawiały Sonia Sobczyk i Małgorzata Werner-Woś.(PAP)