Jak kochać to księżniczkę, jak kraść to miliony. A jak karać – to tak, by ukarany to odczuł. Tak być powinno (odradzałbym jednak jedynie kradzieże – po wejściu w życie głośno zapowiadanej nowelizacji kodeksu karnego będzie można za to trafić za kratki na o trzy lata dłużej niż obecnie, więc się już zupełnie nie będzie opłacać). Ale ostatnie działanie prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów doskonale pokazuje, że tak wcale nie jest. A nakładane przez niego na nieuczciwie postępujących przedsiębiorców sankcje mają funkcję przede wszystkim humorystyczną.
Właśnie została ukarana spółka Smak i Zdrowie, której dawna nazwa zapewne powie więcej: Philipiak Polska. Przedstawiciele tejże firmy dzwonili do ludzi, by zapraszać ich na pokazy garnków. Zgody na obdzwonkę od abonentów nie mieli, więc był to typowy spam telefoniczny. Prezes UOKiK uznał to za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów i wymierzył karę w wysokości 35 388 zł. Czyli tyle, ile warte są pewnie ze cztery komplety garnków wciskane emerytom na „pokazach”.
Śmiesznie niskie grzywny budują poczucie bezkarności przedsiębiorców i obniżają prestiż urzędu
Nie mam pojęcia, czy spółka naruszyła prawo. Sądy różnie interpretują przepisy o obowiązku uzyskaniu zgody abonenta (art. 172 prawa telekomunikacyjnego). Często inaczej niż prezes UOKiK. Ale chciałbym, aby państwowy organ albo w ogóle nie karał przedsiębiorcy, albo ukarał go w sposób dla niego odczuwalny. Śmiesznie niskie kary w przypadku istotnych ze społecznego punktu widzenia naruszeń (a za takie uważam spam oraz agresywny telemarketing) budują poczucie bezkarności oraz obniżają prestiż karzącego urzędu.
Oczywiście kary wymierzane przez prezesa UOKiK muszą mieścić się w pewnych widełkach. Nie znam obrotu spółki, zatem nie umiem powiedzieć, jak blisko górnej granicy poruszali się urzędnicy. Ale z treści decyzji wynika, że od przyjętej przez siebie roboczo wysokości kary postanowili jeszcze odjąć jedną piątą jej wysokości, gdyż spółka zdecydowała się z prezesem urzędu współpracować. Łaskawcy (i jedni, i drudzy)!
Polityka śmiesznego karania ma zresztą w UOKiK już swoją historię. Czy wiedzą państwo bowiem, jaką karę w 2012 r. wymierzono po czterech latach prowadzonego postępowania Apolandii, czyli nieźle radzącej sobie piramidzie finansowej? Otóż było to 1372 zł. Przedstawicielka urzędu, gdy ją zapytaliśmy o to, czy najzwyczajniej w świecie nie jest urzędnikom głupio publikować takie decyzje, stwierdziła, że oczywiście kara nie może być śmiesznie niska. Ale – jak wyjaśniła – w praktyce większość piramid nie składa zeznań podatkowych lub przekazuje nieprawdziwe dane. A to utrudnia ustalenie wysokości obrotu – i tym samym – wyliczenie odpowiedniej kary.
Fatalnie by się stało, gdyby niektórzy przedsiębiorcy zaczęli sankcje nakładane przez prezesa UOKiK wliczać w koszty działalności, świadomie łamiąc przepisy mające na celu ochronę konsumentów. O ile jeszcze tego nie robią.