Decyzja sądu o uchyleniu środków zapobiegawczych wobec Romana G. jest zagrożeniem dla prawidłowego toku i efektów postępowania – podkreśliła w czwartek Prokuratura Regionalna w Poznaniu.

Decyzję o uchyleniu środków zapobiegawczych wobec Romana Giertycha podjął w czwartek poznański sąd rejonowy. W ocenie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu decyzja ta "jest zagrożeniem dla prawidłowego toku i efektów postępowania".

Prokuratura w przesłanym PAP komunikacie wskazała, że "już następnego dnia po wstrzymaniu przez sąd wykonalności środków zapobiegawczych, polegających m.in. na zakazie opuszczania kraju, Roman G. wyjechał z Polski. Uniemożliwia prokuraturze wykonywanie zaplanowanych czynności procesowych, mając samemu możliwość wpływania na świadków i prawidłowy tok śledztwa. Wykorzystuje to m.in. poprzez swoją aktywność w mediach".

Prokuratura podkreśliła ponadto, że Roman Giertych "od listopada bez usprawiedliwienia nie stawia się na przesłuchania w Prokuraturze Regionalnej w Poznaniu, mimo wielokrotnych wezwań i przesuwanych terminów".

"Próba nawiązania z nim kontaktu telefonicznego zakończyła się przerwaniem połączenia, gdy telefonujący do podejrzanego funkcjonariusz wyjaśnił, że reprezentuje policję. Zgodnie z przepisami kodeksu postępowania karnego każdy podejrzany jest obowiązany stawić się na każde wezwanie w toku śledztwa. Do obowiązków podejrzanego należy również powiadomienie organów ścigania o każdej zmianie miejsca pobytu trwającej dłużej niż 7 dni" - wskazano.

Prokuratura zaznaczyła ponadto, że "łamanie tych obowiązków przez Romana G. jest naruszeniem prawa i w praktyce oznacza, że podejrzany ukrywa się przed organami ścigania".

Do zatrzymania adwokata Romana Giertycha, wraz z 11 innymi osobami, doszło w połowie października w związku ze śledztwem dotyczącym wyprowadzenia i przywłaszczenia łącznie ok. 92 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord. Zatrzymanym w sprawie przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki oraz wyrządzenia firmie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy.

W czasie październikowego zatrzymania Romana Giertycha adwokat trafił do warszawskiego szpitala, po tym jak zasłabł w trakcie przeszukiwania jego domu przez funkcjonariuszy CBA. Obrońcy Giertycha poinformowali, że w czasie prowadzonych z ich klientem czynności prokuratorskich w warszawskim szpitalu Roman Giertych był nieprzytomny i nie doszło do skutecznego ogłoszenia zarzutów wobec adwokata.

Prokuratura podała wówczas, że "po skutecznym" przedstawieniu zarzutów wobec Romana Giertycha zastosowano środki zapobiegawcze w postaci 5 mln zł poręczenia majątkowego, zawieszenia w czynnościach adwokata, zakazu opuszczania kraju, dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi. Obrońcy adwokata złożyli do sądu zażalenie na tę decyzję. 17 listopada Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto wstrzymał wykonywanie środków zapobiegawczych wobec Romana Giertycha do czasu rozpatrzenia zażalenia na ich zastosowanie.

Obrońca Romana Giertycha adwokat Jakub Wende, po zakończeniu niejawnego posiedzenia sądu podkreślił, że sąd w całości podzielił argumentację obrońców adwokata i uchylił w czwartek skarżone postanowienie Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.

Dodał, że według sądu w tej sprawie doszło do "rażącego naruszenia prawa". "Sąd powiedział więcej. Powiedział, że w tym stanie faktycznym, w tym stanie zdrowia, w jakim znajdował się wówczas pan mecenas Giertych, usiłowanie ogłoszenia mu postanowienia o przedstawieniu mu zarzutów było nieetyczne. Nie tylko niezgodne z prawem, ale nieetyczne" - podkreślił Wende.

"Pan mecenas Giertych nie jest podejrzanym w tej sprawie. A nawet gdyby tego typu teoretyczne założenie poczynić, to (...) materiał dowodowy nie daje zdaniem sądu podstaw, do tego, żeby twierdzić, że pan mecenas Giertych popełnił jakiekolwiek przestępstwo. Więcej, sąd stwierdził bardzo wyraźnie, że czynności, które prokuratura usiłowała zarzucić naszemu klientowi mieściły się w ramach jego kompetencji, obowiązków prawnika obsługującego te transakcje" - wyjaśnił.