W niedzielę o godz. 7 rozpoczęło się głosowanie w II turze wyborów prezydenckich. Startują w niej Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski.

Już o wczesnym poranku w niedzielę niektórzy warszawiacy udali się do lokali wyborczych. Mieli na sobie maseczki i starali się zachować społeczny dystans.

Przed przedszkolem nr 267 przy ul. Małcużyńskiego, gdzie mieści się jedna z ursynowskich komisji wyborczych, w niedzielę rano można było spotkać kilku mieszkańców, którzy postanowili wcześnie oddać głos. Nie było kolejek przed wejściem do budynku, należało jednak dokładnie zdezynfekować ręce. Niektórzy z wchodzących zakładali gumowe rękawiczki i udawali się do sal, gdzie odbywało się głosowanie.

"Przyszłam tak rano, ponieważ wyjeżdżam w ciągu dnia do innego miasta, a chciałam spełnić swój obywatelski obowiązek" - powiedziała PAP jedna z mieszkanek Ursynowa.

Mieszkańcy Poznania, którzy chcieli w niedzielę z samego rana oddać głos w drugiej turze wyborów prezydenckich, przed niektórymi lokalami wyborczymi ustawiali się w kolejkach już przed godz. 7.

„Nie boimy się wirusów, bo większą obawą jest to, co nas czeka przez najbliższe pięć lat. Wolimy przyjść, zagłosować i mieć poczucie, że walczyliśmy o naszego kandydata, o jego zwycięstwo” – powiedziała PAP jedna z kobiet, która stała w kolejce do lokalu wyborczego przy ul. Piątkowskiej w Poznaniu. Przed godz. 7. rano na otwarcie lokalu czekało tam ok. 20 osób.

Kobieta podkreśliła, że zdecydowała się przyjść do siedziby komisji z samego rana, ponieważ dwa tygodnie temu przed lokalem wyborczym czekała kilkadziesiąt minut. „Teraz tych ludzi jest mniej, ale nawet gdyby znów były takie kolejki – i tak bym stała. To w sumie mniejsze zło, niż +męczyć się+ z nieodpowiednim prezydentem całą kadencję. Pięć lat to – jak obliczałam sobie – ponad 1800 dni. Lepiej już się samemu jednego dnia poświęcić i pójść zagłosować” – mówiła.

Dwa tygodnie temu, kiedy odbywało się głosowanie w pierwszej turze wyborów prezydenckich, mieszkańcy Poznania skarżyli się na zbyt długie kolejki. Przed niektórymi z lokali wyborczych oczekiwali na oddanie głosu nawet półtorej godziny.

Jak tłumaczył wówczas PAP Komisarz Wyborczy w Poznaniu I sędzia Krzysztof Józefowicz, główną przyczyną kolejek była wysoka frekwencja i warunki lokalowe poszczególnych pomieszczeń, które nie pozwalały na zbyt dużą liczbę osób przebywających w danym momencie w lokalu wyborczym. W niektórych przypadkach – jak tłumaczył Józefowicz - na początku głosowania niezbędne było także udzielenie wskazówek komisjom, co do lepszej organizacji pracy.

W Krakowie w kolejce długiej na ok. 50 metrów stało co najmniej 100 osób, starały się zachować odpowiedni dystans. Wśród oczekujących na wejście do budynku były osoby w różnym wieku. Seniorom ustępowano pierwszeństwa. „Celowo przyszłam z rana, aby uniknąć dużych kolejek później” – podkreśliła pani Maria. Z kolei Tomasz stał w kolejce z psem. „Codziennie wcześnie rano wyprowadzam psa. Dzisiaj przed wyborami też. I teraz obaj idziemy oddać właściwy głos” – powiedział.

Po wejściu do szkoły odpowiednie osoby wskazywały głosującym drogę do właściwej komisji wyborczej – w szkole zlokalizowano sześć komisji. Osoby bez rękawiczek przed głosowaniem dezynfekowały ręce płynami znajdującymi się w pomieszczeniach budynku.

Większość głosujących w niedzielę w białostockich komisjach ma maseczki i własne długopisy, niektórzy przed wejściem zakładają rękawiczki. Głosowanie przebiega spokojnie, większych kolejek nie ma - wynika z informacji zebranych przez PAP przed południem.

Do obwodowych komisji nr 16 i 17, które mieszczą się w Zespole Szkół Handlowo-Ekonomicznych w Białymstoku, przed południem kolejek do oddania głosu w niedzielnych wyborach nie było. Chcący oddać głos na bieżąco wchodzili i pobierali karty do głosowanie - większość w maseczkach i z własnymi długopisami. Wiele osób korzystało przed wejściem i wyjściem ze środków dezynfekujących.

Jak powiedziała PAP pani Marzena, po godz. 11 utworzyła się mała kolejka z ludźmi, którzy przyszli głosować po mszy św., ale - jak zauważyła - nie było to duże utrudnienie, bo po kilku minutach "się rozładowało".

65-letnia pani Teresa żartowała, że jest tak spokojnie, że nawet nie mogła skorzystać ze swojego przywileju głosowania bez kolejki, choć - jak dodała - gdyby była kolejka, to by w niej czekała. "Ładna pogoda, można byłoby też porozmawiać z ludźmi" - dodała. Do lokalu przyszła w maseczce i z własnym długopisem.

Od północy z piątku na sobotę do końca głosowania w całej Polsce obowiązuje cisza wyborcza. Podczas jej trwania, nie wolno prowadzić agitacji wyborczej, czyli publicznie nakłaniać lub zachęcać do głosowania w określony sposób. Oznacza to, że nie wolno zwoływać zgromadzeń, organizować pochodów i manifestacji, wygłaszać przemówień czy rozpowszechniać materiałów wyborczych. Cisza wyborcza obowiązuje także w internecie.

Za złamanie zakazu agitacji wyborczej grozi grzywna. Najwyższa grzywna, od 500 tys. zł do 1 mln zł grozi za publikację sondaży w czasie ciszy wyborczej. Chodzi zarówno o sondaże przedwyborcze dotyczące przewidywanych zachowań wyborców, wyników wyborów, jak i sondaże prowadzone w dniu głosowania.