Lekarz pogotowia stwierdził zgon chorego, a po dwóch godzinach okazało się, że pacjent jednak żyje. Zmarł tydzień później w szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej. Sprawę bada już prokuratura - donosi TVP Info.

Zawiadomienie do prokuratury złożyła sama dyrekcja szpitala. Zajście miało miejsce 14 kwietnia, kiedy zgłoszono zatrzymanie krążenia u 72-letniego pacjenta. Kilkanaście minut potem na miejsce dotarła karetka, przejmując czynności reanimacyjne od rodziny. Potem wezwano jeszcze karetkę specjalistyczną z lekarzem. W sumie reanimacja trwała około godziny, po czym stwierdzono zgon pacjenta - informuje TVP Info.

Lekarz z karetki specjalistycznej nie wypisał jednak karty stwierdzającej zgon, odesłał natomiast rodzinę do lekarza opieki całodobowej. Kiedy ten podjechał do pacjenta, stwierdził, że ma on jednak akcję serca i minimalny oddech, podjął więc dalsze czynności ratunkowe. Kolejna karetka zabrała pacjenta na oddział intensywnej terapii szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, gdzie po tygodniu zmarł.

Lekarz został zawieszony przez dyrekcję szpitala.