Czy Moskwa przygotowuje się do realizacji "ukraińskiego scenariusza" na Litwie, Łotwie i w Estonii? O takiej groźbie piszą media w krajach bałtyckich. Odnoszą się między innymi do reakcji po wystąpieniu Konstantina Dołgowa, pełnomocnika rosyjskiego MSZ do spraw demokracji i nadrzędności prawa. Podczas niedawnej wizyty w Rydze Dołgow oskarżył rządy tych państw o naruszanie praw rosyjskojęzycznych mniejszości. Ostrzegł też, że może to mieć poważne konsekwencje, bo Moskwa nie będzie tego tolerować.

Wypowiedzi Dołgowa skomentował ceniony amerykański analityk Paul Goble. Określił on słowa Rosjanina jako "szokujące" i "służące oczernianiu krajów bałtyckich". Ocenił, że ta metoda służy prowokowaniu konfliktów między niemałymi mniejszościami rosyjskimi w tych krajach a ich władzami państwowymi.

Media przynoszą też reakcję rzecznika łotewskiego MSZ na zarzuty wysuwane przez Dołgowa. Jak oświadczył Karlis Eihenbaums, mieszkańcy Łotwy, będącej częścią wolnego świata, mają takie same prawa i wolności, jak pozostali mieszkańcy Unii Europejskiej. Eihenbaums wyraził też nadzieję, ze podobne prawa otrzymają w przyszłości również mieszkańcy Rosji.