Szkoci wypowiedzieli się w sprawie niepodległości. O 23:00 naszego czasu powinno się zakończyć głosowanie w referendum.

Teraz głosy podliczane są osobno w 32 okręgach administracyjnych, ale wyniku nie da się w żaden sposób wywróżyć, więc brytyjskie media kierują uwagę na sam przebieg głosowania.

A dochodziło do zgrzytów - zastraszania, mobbingu i przemocy ze strony nacjonalistów. Rękoczynów było niewiele - policja aresztowała jedną kobietę, która próbowała fizycznie wybić innej z głowy głosowanie na "nie" i mężczyznę, który chciał pobić zwolennika unii. Pewien niewidomy wyborca otrzymał cios pięścią w twarz za to, że gotów był głosować na "nie".

W końcówce kampanii wyszło na jaw, że ministrowie nacjonalistycznego rządu szkockiego zastraszali biznesmenów, aby w ogóle nie zabierali głosu w sprawie referendum. Sam premier Alex Salmond straszył rektor najstarszego szkockiego Uniwesrytetu St Andrews, profesor Louise Richardson.

Bojówki nacjonalistów regularnie zakrzykiwały działaczy kampanii "Razem Lepiej" na spotkaniach z wyborcami, wylewano im farbę na samochody, a jednego obrzucono jajkami. Nacjonaliści zniszczyli też bardzo wiele plakatów przeciwnego obozu. Jeden z publicystów "Timesa" napisał w dniu głosowania: "Referendum zrodziło nowe podziały i nienawiści w Szkocji, które zastąpią stare nienawiści wyznaniowe".