Komisja Europejska jest skłonna przygotować fundusz odbudowy bez Polski i Węgier w kilka tygodni. To grozi rozbiciem UE – odpowiada Warszawa.
Bruksela szykuje plan B. Jeśli Polska i Węgry podtrzymają swoje weto, już za niecałe cztery tygodnie Unia Europejska nie będzie miała budżetu, a to oznacza, że będzie mogła zarządzać jedynie pieniędzmi, które zostały z siedmioletniej perspektywy na lata 2014–2020, a nawet to stoi pod znakiem zapytania.
Weto budżetowe może oznaczać dla Polski cięcia w funduszach na politykę spójności, które zostały już nam przyznane w ramach obecnego budżetu. Jak mówi nam wysoki rangą urzędnik KE, Warszawie powinno zostać jeszcze wypłacone z tej „siedmiolatki” 13 mld euro. Chodzi o pieniądze wynikające ze zobowiązań podjętych jeszcze w obecnej perspektywie, a więc do końca grudnia.
– Nie będziemy w stanie wypłacić wszystkich należnych pieniędzy ze względu na brak nowego porozumienia. Wynika to z faktu, że płatności są zarządzane zgodnie z pułapem dochodów własnych UE, a ten jest za niski, by można było wypłacić wszystkie planowane pieniądze. Do tego potrzebujemy nowego budżetu. Cięcia będą więc konieczne, a jedyne, jakie możemy zrobić bez groźby kar, dotyczą polityki spójności – tłumaczy nasz rozmówca.
Płatności na rozwój regionów mogą zostać ścięte o co najmniej połowę, a nawet o 75 proc. W tym ostatnim scenariuszu Polska straciłaby niemal 10 mld euro.
Źródło w KE potwierdza natomiast, że spać spokojnie mogą rolnicy, bo dopłaty bezpośrednie są zabezpieczone. Mogą jednak do nich trafiać z opóźnieniem, bo Bruksela będzie operowała budżetami miesięcznymi, a na każdy miesiąc nie będzie mogła przypaść więcej niż jedna dwunasta budżetu z zeszłego roku.
Poza samym budżetem Polska i Węgry wetują także fundusz odbudowy, w ramach którego kraje członkowskie mają otrzymać wsparcie finansowe ze wspólnego długu zaciągniętego przez KE w imieniu wszystkich państw. Z pakietu liczącego w sumie 750 mld euro Polska miała otrzymać około 60 mld, najwięcej po Hiszpanii i Włoszech.
Wspólnota jest jednak gotowa obejść polską i węgierską blokadę, ograniczając fundusz do 25 państw. – Najprawdopodobniej pozostałe kraje będą chciały pójść dalej i jesteśmy przekonani, że jesteśmy w stanie to zrobić w ciągu kilku tygodni – twierdzi źródło w KE. Wcześniej mówiono o umowie międzyrządowej, ale takie rozwiązanie wiązałoby się ze żmudnymi przygotowaniami i rozpoczęciem prac praktycznie od nowa. Bruksela jest przekonana, że może to zrobić szybciej, korzystając z gotowego już pakietu. Pozostanie dostosowanie go do liczby krajów, które wyrażą zainteresowanie udziałem.
Warszawa uważa komunikat z Brukseli za element strategii negocjacyjnej. – Jedna strona próbuje sprawiać wrażenie, że stawia drugą pod ścianą i że nie ma wyjścia. W rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej złożona – podkreśla wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Według niego fundusz odbudowy bez Polski i Węgier byłby obarczony olbrzymim politycznym ryzykiem, które mogłoby zagrozić rozbiciem UE.
Brukseli zależy na porozumieniu z Warszawą i Budapesztem, ale czasu zostało bardzo mało. Nasz rozmówca w KE twierdzi, że zgodnie z harmonogramem państwa powinny przyjąć budżet najpóźniej do 7 grudnia, bo do tego czasu UE powinna osiągnąć inne porozumienie – w sprawie budżetu rocznego wyłącznie na 2021 r. Ani z Warszawy, ani z Budapesztu nie popłynął jednak komunikat o gotowości do kompromisu.
– W KE jesteśmy przekonani, że taki scenariusz byłby bardzo zły i nikt go nie chce, ale z każdym dniem staje się on coraz bardziej prawdopodobny – dodaje źródło.
Więcej czasu na dogadanie się daje António Costa, premier Portugalii, która przejmie od stycznia przewodnictwo w Radzie UE od Niemiec. Jak mówił w tym tygodniu, kompromis można zawrzeć nawet ostatniego dnia grudnia. Według ministra Jabłońskiego Polska nie wyznacza sobie na to żadnego terminu.