Podkarpacki poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Dariusz Dziadzio najpierw zaprzeczył, że został zatrzymany przez policję. Później powiedział Radiu Rzeszów, że to jego sprawa, co robi w prywatnym czasie.

Wczoraj nad ranem policjanci zostali wezwani do pijanego gościa jednego z rzeszowskich klubów. Wtedy podszedł do nich drugi mężczyzna, który - jak informuje policja - przeszkadzał w interwencji, był agresywny i popchnął jednego z mundurowych. Policjanci użyli siły i przewieźli go do izby wytrzeźwień. Tam okazało się, że to poseł, którego chroni immunitet. Dariusz Dziadzio został odwieziony do domu.

Pytany o to zajście na antenie Radia Rzeszów Dziadzio najpierw zaprzeczył, że został zatrzymany. Później - już poza studiem - powiedział, że to jego sprawa. Zaprzeczył jednak, aby trafił do izby wytrzeźwień. Poseł dodał, że nie rozumie, dlaczego dziennikarze urządzają nagonkę na niego w czasie kampanii wyborczej.
Sławomir Miklicz z Platformy Obywatelskiej - koalicjanta PSL-u - nie chciał jednoznacznie oceniać zachowania posła Dziadzio. Pan poseł powinien wyjaśnić, w jakich okolicznościach i dlaczego doszło do tego zdarzenia - powiedział Milklicz. Dodał, że jest to problem posła Dziadzio i PSL-u, więc to oni muszą wyjaśnić i rozwiązać problem we własnym gronie.
Dariusz Dziadzio jest na 3 miejscu rzeszowskiej listy kandydatów PSL do Sejmu.