Definicja zgromadzenia bez liczby uczestników, objęcie manifestacji spontanicznych ochroną państwa oraz zmiana sądu właściwego do rozstrzygania odwołań od decyzji o zakazie zgrupowania – to najważniejsze zmiany, jakie zaczną obowiązywać od 13 października 2015 r. Wprowadza je ustawa z 14 lipca 2015 r. – Prawo o zgromadzeniach (Dz.U. z 2015 r. poz. 1485; dalej: u.p.z.). Regulacja ta po 25 latach obowiązywania zastąpi przepisy z 5 lipca 1990 r.
Leszek Jaworski / Dziennik Gazeta Prawna
Katarzyna Batko-Tołuć dyrektor programowa, Sieć Obywatelska Watchdog Polska / Dziennik Gazeta Prawna
PRAWA OBYWATELSKIE
Nie upływ czasu wymusił jednak ustanowienie nowego prawa. Decydujący wpływ miał wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 18 września 2014 r. (sygn. akt K 44/12, OTK-A 2014/8/92), który uznał, że część przepisów starej ustawy jest niezgodna z konstytucją. Ustawa z 1990 r. w zakresie zakwestionowanym przez trybunał straciła moc 3 października 2015 r. Ten fakt był powodem przyjęcia bardzo szybkiej ścieżki legislacyjnej przy uchwalaniu nowego prawa. Zasadniczo nowe prawo jest pozytywnie oceniane. Nie oznacza to, że nie ma głosów krytycznych. Wątpliwości dotyczą głównie przyjętej definicji zgromadzenia. Uważa się, że w sposób niedopuszczalny na gruncie konstytucyjnym zawęża ona tematykę zgrupowania tylko do spraw publicznych. Negatywnie oceniane jest również rozwiązanie dotyczące terminu zgłoszenia zgromadzenia. W myśl art. 7 ust. 1 nowej ustawy organizator powinien zawiadomić o manifestacji najpóźniej na sześć dni przed jej planowaną datą. Tu wskazuje się na stanowisko trybunału, który stwierdził (w uzasadnieniu wyroku 18 września 2014 r.), że wydłużenie okresu notyfikacji do minimum trzech dni roboczych stanowi nadmierne ograniczenie wolności zgromadzeń.
Dużą zaletą nowej regulacji jest zdefiniowanie zgromadzeń spontanicznych. Na temat tego rodzaju formy zgrupowania wielokrotnie wypowiadał się Trybunał Konstytucyjny. Dotychczas nie była ona jednak unormowana. Sytuacja taka rodziła ryzyko dla uczestników spontanicznej demonstracji, że tego rodzaju zgrupowanie może zostać uznane za nielegalne.
Istotną zmianą jest odmienne uregulowanie sądowej weryfikacji decyzji organu gminy o zakazie zgromadzenia. Organizatorowi przyznano prawo do wniesienia odwołania od decyzji organu gminy o zakazie zgromadzenia do sądu powszechnego (sądu okręgowego), który rozpatrywać je będzie niezwłocznie w postępowaniu nieprocesowym. Nastąpić to będzie musiało nie później niż w terminie 24 godzin od wniesienia odwołania. Od postanowienia sądu okręgowego przysługiwać będzie zażalenie do sądu apelacyjnego. Ten rozpatrywał je będzie w terminie 24 godzin. Postanowienie sądu apelacyjnego kończyć będzie drogę sądową, ponieważ ustawa przewiduje, że skarga kasacyjna nie przysługuje.
OPINIA EKSPERTA
Cieszy uregulowanie zgromadzeń spontanicznych. Podoba mi się też jawność tego, co się dzieje z zawiadomieniem. Dzięki temu, że jest umieszczane w Biuletynie Informacji Publicznej, od początku mamy wiedzieć, że wpłynęło i jak przebiega procedura. Dziwi, że decyzję o zakazie zgromadzenia udostępnia się w BIP tylko przez trzy miesiące od dnia jej wydania. Nie każdy odwoła się do sądu, nie każda procedura sądowa skończy się szybko. Ktoś może się zdecydować na skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Długo nie będziemy wiedzieli, kto miał rację. Tym, co w ustawie razi najbardziej, jest coś, co nazywam prawem do wygody administracji. Podobne postulaty słychać i przy innych kwestiach, np. prawie do informacji. Niepotrzebnie namnożono stos oczekiwań administracyjnych, których wprowadzenie już w 2012 roku odradzała nam Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, np. maksymalnie trzydziestodniowe wyprzedzenie w zawiadamianiu o zgromadzeniu. Podobnie krytykowany był wymóg załączenia zdjęcia organizatora do zgłoszenia czy konieczność posiadania podpisu i pieczęci gminy jako elementów wyróżniających, które ma obowiązek mieć przewodniczący podczas trwania zgromadzenia.
Z innej strony na korzyść ustawy działa, że nie straszy karami dla organizatorów. Ale niestety w dyskusji na temat ustawy słychać było, że chodzi nie tylko o organizację pracy, lecz także o zakładanie z góry, że obywatelom ufać nie można.