W ciągu tygodnia w Nepalu liczba zarażeń koronawirusem niemal się podwoiła. Eksperci i lekarze kwestionują działania rządu w czasie ponad dwumiesięcznej ogólnokrajowej kwarantanny. Przez ten czas władze odmawiały powrotu 1,3 mln Nepalczyków, którzy utknęli za granicą.

Ramesh Poudel, 20-letni student z Katmandu, codziennie zapisuje liczbę przypadków koronawirusa ogłaszaną przez ministerstwo zdrowia. „W piątek w Nepalu było ich 170, czyli najwięcej w ciągu ostatnich 24 godzin. Dzień wcześniej, w czwartek 156 osób i też rekord. Od poniedziałku codziennie bijemy rekordy” - mówi PAP.

W sumie w kraju jest już 1212 przypadków koronawirusa, zmarło 6 osób. „Nie rozumiem, przecież od ponad dwóch miesięcy siedzimy w domach i kwarantanna miała nas ochronić. Tak mówił premier” - dziwi się Poudel.

„Niestety takie opinie są na porządku dziennym. Rząd sprawia wrażenie jakby ogólnokrajowa kwarantanna miała nie tylko powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa, ale go pokonać” - ocenia w rozmowie z PAP lekarz z państwowego szpitala chorób tropikalnych w Katmandu. Specjaliście grozi zwolnienie za rozmowy z mediami. „A przypadków będzie tylko więcej, bo takie są realia. Nie można ignorować badań naukowych” - dodaje.

„Krajowa kwarantanna nie jest jedynym rozwiązaniem. Ponieważ koronawirus tak łatwo nie zniknie, rząd powinien opracować solidne plany złagodzenia kwarantanny i jednocześnie chronić ludzi przed zarażeniem” - powiedział dziennikowi „The Himalayan Times” dr Baburam Marasini, były dyrektor Departamentu Epidemiologii i Kontroli Chorób w ministerstwie zdrowia. „Rząd powinien działać już teraz” - podkreślił.

„Ale jak to łagodzić kwarantannę, kiedy jest coraz więcej przypadków?” - oponuje w rozmowie z PAP Deepa Karki, mieszkanka osiedla Grande w północnym Katmandu. „Przecież to nie ma sensu. Powinniśmy przeczekać aż nie będzie już wirusa” - dodaje. „Obok w szpitalu wykryto jeden przypadek koronawirusa, władze powinny zamknąć ten szpital” - wtrąca się strażnik osiedlowy.

„Jeśli będziemy zamykać szpitale, gdzie wykryto wirusa, to niedługo zabraknie szpitali” - śmieje się Kabin Parajuli, który prowadzi małą klinikę w centrum Katmandu. „Ludzie są zdezorientowani. Z jednej strony chcą wrócić do pracy, a z drugiej boją się zarazić. Oprócz tego służba zdrowia nie jest przygotowana do leczenia wirusa. Stąd pomysły, żeby nie wpuszczać Nepalczyków zza granicy do kraju, bo przyniosą wirusa” - dodaje.

Podobną logiką kieruje się komunistyczny rząd, który dopiero w piątek 29 maja ogłosił rozpoczęcie przygotowań do sprowadzenia Nepalczyków zza granicy. Wcześniej w połowie kwietnia Sąd Najwyższy nakazał rządowi ewakuację nepalskich obywateli do kraju.

Dziennik „The Kathmandu Post” powołując się na dane rządowe i szacunki agencji pracy zagranicznej, ocenił liczbę Nepalczyków, którzy utknęli za granicą i chcą wrócić do kraju na 1,3 mln osób. Nepalczycy koczują na zamkniętej granicy z Indiami, w Malezji i krajach Zatoki Perskiej.

„Nie wydaje się, że są podejmowane jakiekolwiek przygotowania. Jak możemy zaufać rządowi, że ich sprowadzi?” - powiedział w wywiadzie dla „The Kathmandu Post” Govinda Bhattarai, jeden z liderów opozycyjnego Nepalskiego Kongresu.

Z Katmandu Paweł Skawiński (PAP)