Mamy arogancką władzę, której nikt nie patrzy na ręce i prezydenta, który tylko czeka, aby w nocy odebrać telefon od prezesa; nie potrzebujemy tego, aby Jarosław Kaczyński uczył nas, czym jest rodzina albo patriotyzm - powiedział w środę w Trzciance kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski.

Na spotkaniu z mieszkańcami Trzcianki Trzaskowski oświadczył, że dzisiaj w Polsce potrzebna jest zmiana. Podkreślił, że chciałby o tej zmianie porozmawiać z prezydentem Andrzejem Dudą, jednak - jak zauważył - ten nie chce rozmawiać poza telewizją publiczną w sposób otwarty.

Polityk zwracał uwagę, że prezydent Duda i PiS próbują pouczać nas, czym jest rodzina, zaś sami - jego zdaniem - "wprowadzili chaos w edukacji, atakują nauczycielki i nauczycieli, atakują lekarzy, zabierają in vitro, zabierają pomoc okołoporodową, przestają wspierać organizacje pozarządowe, zajmujące się przemocą w rodzinie, nie pomagają w rozwoju mieszkalnictwa".

"Gdzie był wtedy pan prezydent, gdy atakowano nauczycielki i nauczycieli?" - pytał retorycznie. "U prezesa!" - skandował w odpowiedzi tłum. "Pozwolicie, że o prezesie też kilka słów za chwilę" - zaznaczył.

Przekonywał, że rząd "krok po kroku próbuje likwidować samorządy i zabierają im pieniądze". "A jeśli nie będzie samorządów, to już wszystkie decyzje w tym kraju będzie podejmować Jarosław Kaczyński, który nie ma pojęcia o tym, jakie są potrzeby mieszkańców Trzcianki czy innych miejscowości, w których nigdy nawet nie był" - przekonywał kandydat. "Chcemy zmiany!" - skandował tłum.

"Ci wszyscy ludzie będą nas uczyć czym jest rodzina, a to my musimy się z dnia na dzień borykać ze wszystkimi problemami, które ten rząd stwarza. Na pewno nie potrzebujemy tego, by Jarosław Kaczyński uczył nas, czym jest rodzina albo patriotyzm" - powiedział kandydat KO.

W ocenie Trzaskowskiego, mamy dziś "arogancką władzę", która dba tylko o siebie, zabiera nam pieniądze i uczy nas, jak mamy żyć. "Mamy arogancką władzę, której nikt nie patrzy na ręce i mamy pana prezydenta, który tylko i wyłącznie czeka na to, żeby w nocy odebrać telefon od prezesa" - dodał.

"Najbardziej drażni mnie jedno - przez cały czas próba dzielenia nas i opowiadania jakichś bzdur, że jesteśmy inni. My jesteśmy różnorodni, ale dzięki temu że jesteśmy różnorodni, jesteśmy silni" - przekonywał.

"Jeżeli ktokolwiek podniesie rękę na rodziców opiekujących się osobami z niepełnosprawnościami, jeżeli ktokolwiek będzie nas znowu próbował dzielić, to ja jako prezydent na pewno nie będę niemy i powiem: nie zgadzam się na to" - zapowiadał kandydat. "Jedno wam na pewno obiecam: że na pewno ustawę przeczytam i nie podpiszę jej w nocy" - dodał.

Przekonywał, że jeśli rząd nie będzie czegoś robił, to prezydent będzie "kładł projekt ustawy na stole".

"Chcę powiedzieć jedno: jestem osobą racjonalną i nastawioną na kompromis. Mam już dosyć kłócenia się z nimi" - przekonywał też. "To, co mogę obiecać, to właśnie to, że jak będzie trzeba z rządem współpracować, będę współpracować. Nawet jak oni nie będą chcieli, to ja na złość będę z nimi współpracował" - mówił.

Zakończył tradycyjnym apelem o pójście do wyborów i przekonywanie tych, którzy się wahają, czy pójść. "Te wybory są wyjątkowe" - podkreślał. "Oni doprowadzą naszą Polskę do takiego stanu, że albo nie będzie co zbierać, albo będzie niesłychanie trudno wygrać wybory. Mamy już jedną TVP i oni się na pewno zabiorą za media niezależne. Jak będą trzy stacje takie jak TVP, to naprawdę będzie bardzo trudno wygrać jakiekolwiek wybory w naszym kraju" - przekonywał.

Trwa ładowanie wpisu

"A jak zlikwidują samorządność, to do takiego miejsca jak Trzcianka będzie przyjeżdżał namiestnik pana prezesa i on będzie decydował, co ma być w Trzciance i wcale was nie będzie słuchał" - mówił. "Na przykład (szef klubu PiS Ryszard - PAP) Terlecki, ojej..." - podchwycił nazwisko rzucone z tłumu. "Tak ostro to nie chciałem, bo wtedy można naprawdę w nocy nie spać" - dodał.

Na spotkanie z Trzaskowskim przybyło wielu mieszkańców Trzcianki, którzy szczelnie wypełnili tamtejszy Deptak Kościuszki. Jego wystąpieniu przysłuchiwali się też mieszkańcy okolicznych bloków mieszkalnych.

Na spotkaniu pojawili się też przeciwnicy kandydata KO. Dwóch mężczyzn rozpostarło transparent z napisem po francusku: "Rafał toujours prêt á servir pour Merkel et Macron" (pisownia oryginalna; "Rafał zawsze gotowy służyć Merkel i Macronowi" - PAP). Po ulicach Trzcianki, podobnie jak to miało miejsce podczas wtorkowych aktywności Trzaskowskiego jeździł - ciągnięty przez ten sam samochód - ruchomy transparent z pytaniami do kandydata KO oraz jego niedawnych konkurentów z pierwszej tury wyborów (Hołowni, Biedronia i Kosiniaka-Kamysza) o wprowadzenie euro, zgody na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe czy relokację uchodźców.

Przed spotkaniem z mieszkańcami Trzcianki Rafał Trzaskowski odwiedził budowę Centrum Integracji Społecznej w tym mieście. "Wokół takich miejsc koncentruje się całe życie wspólnoty lokalnej, to są fantastyczne pomysły, robimy to też w dzielnicach warszawskich" - mówił.

"Zamiast gigantomanii, którą nam proponuje rząd PiS można by się skupić na czymś, z czego naprawdę mieszkańcy skorzystają i co może być realizowane bardzo szybko i co przynosi realne miejsca pracy" - powiedział.

Podczas zwiedzania budowy do kandydata KO podszedł jeden z robotników i powiedział, że przez 17 lat nie chodził na wybory, ale teraz zagłosuje właśnie na Trzaskowskiego, bo "trzeba z tym skończyć".