Do katastrofy samolotu Air Algerie, wypożyczonego przez hiszpańskie linie lotnicze Swift Air, doszło w wyjątkowo niebezpieczenym regionie - ostrzega hiszpańska Unia Związków Zawodowych Kontrolerów Lotów.

W swym oświadczeniu kontrolerzy wyrazili obawę o możliwość sprawnego przeprowadzenia akcji ratunkowej. Przypomnieli, że w Mali trwa wojna domowa, a pustynia Sahel, na której miano zlokalizować szczątki maszyny, leży na nowym szlaku przemytu narkotyków.

Po raz ostatni hiszpańska załoga samolotu rozmawiała z wieżą kontrolną 50 minut po starcie w pobliżu położonego na północy Mali miasta Geo. Od dwóch lat jest ono kontrolowane przez rebeliantów, których wspierają oddziały Al-Kaidy Islamskiego Magrebu oraz Ekstremistyczny Ruch na Rzecz Jedności i Dżihadu. To tam zwykle przetrzymywani są pojmani przez bojówki islamskie zakładnicy, często mieszkańcy krajów europejskich.

Przez pustynię Sahel wiedzie ze środkowej Afryki do Magrebu i Europy nowy szlak przemytu nakotyków, głównie haszyszu i kokainy. Zdaniem kontrolerów, akcję ratunkową utrudni też obecność tam islamskich bojówek. W oświadczeniu przypomniano, że wypożyczony Algierii samolot to McDonnell Douglas 83 - taka sama maszyna, która w 2008 roku uległa katastrofie na lotnisku w Madrycie.