Partia rządząca rozważa trzy scenariusze, co dalej zrobić z piątką dla zwierząt. Z powodu ustawy odszedł od niej poseł Lech Kołakowski. Jednocześnie rośnie napięcie między Sejmem a Senatem w sprawie weta dotyczącego UE.
Projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, zakładający m.in. likwidację ferm norek i ograniczenie uboju rytualnego w przypadku mięsa na eksport, doprowadził do kryzysu w PiS, wskutek którego partia zawiesiła 15 działaczy i zraziła do siebie część elektoratu rolniczo-wiejskiego. Ale że w sprawę wizerunkowo zaangażowany był Jarosław Kaczyński, nie tak łatwo jest odpuścić ten temat.
Jak twierdzą nasze źródła w PiS, rozważane są trzy warianty wyjścia z tej sytuacji. Pierwszy to punktowe nowelizacje przepisów poprzez zmiany w innych ustawach. To by oznaczało działania w obrębie różnych resortów i możliwość ucierania stanowisk. Drugi wariant to przygotowanie nowego projektu ustawy przez ministra rolnictwa Grzegorza Pudę. – Wtedy byśmy zaangażowali w prace Jana Krzysztofa Ardanowskiego, by pokazać, że rolnicy nie mają się czego obawiać – zdradza polityk obozu rządzącego. Trzeci wariant to schowanie projektu do szuflady. To m.in. skutek zapowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, że zawetowałby projekt w obecnym brzmieniu, gdyby do niego trafił.
Być może w grę wchodzi jeszcze jeden scenariusz, którego do tej pory nikt specjalnie nie brał pod uwagę. Na jednej z ferm hodowlanych w woj. pomorskim naukowcy potwierdzili osiem przypadków zakażenia koronawirusem wśród norek. Wcześniej podobnego odkrycia dokonano w Danii. Tam skala problemu okazała się na tyle duża, że rząd zdecydował o wybiciu 15–17 mln norek. Jeśli do podobnej sytuacji dojdzie u nas, temat ferm może rozwiązać się sam, jeśli okaże się, że hodowle trzeba zlikwidować, a straty przedsiębiorców pokryć np. z funduszu covidowego.
Sprawa piątki ma jeszcze inne konsekwencje. Wczoraj – tak, jak zapowiadaliśmy na łamach DGP – odszedł z klubu PiS poseł Lech Kołakowski i obóz rządowy zmalał do 234 posłów. Jak dotąd z Kołakowskim nie odszedł żaden inny poseł PiS, więc nie ma mowy o tworzeniu – jak planował – koła. Wprawdzie partia nie może raczej liczyć na jego głos w sprawie ewentualnych zmian w prawie dotyczącym ochrony zwierząt (jak mówił DGP, uważa, że obecne regulacje są wystarczające), ale w wielu innych sprawach będzie głosował jak klub PiS.
Niemniej jednak nawet odejście jednego posła to kłopot, zwłaszcza w wypadku gdyby kilku parlamentarzystów zachorowało na COVID-19: mogłoby to oznaczać dla PiS przejściowe kłopoty z większością.
Sytuację dodatkowo komplikuje to, co dzieje się wokół rządowego weta dla unijnego budżetu (to wyraz sprzeciwu wobec prób powiązania wypłaty eurofunduszy z praworządnością). Senat, który dziś rozpoczyna obrady, przygotował projekt uchwały „wzywający Radę Ministrów do wycofania się z gróźb zawetowania budżetu UE”. – Grożenie wetem jeszcze bardziej pogłębia osamotnienie międzynarodowe polskiego rządu i trwający od 5 lat dryf kraju z centrum decyzyjnego UE na jej margines – wynika z projektu.
– Liczymy, że taką uchwałą dotrzemy do obywateli i pokażemy, że polską racją stanu jest bycie silnym członkiem UE, a nie grożenie wetem dla partykularnych interesów partii rządzącej – tłumaczy tę inicjatywę senator KO Marcin Bosacki. To kontra na stanowisko Sejmu, który w zeszłym tygodniu głosami PiS i posłów Kukiz’15 przyjął uchwałę, która weto popiera.
– Kolejna żenująca uchwała wniesiona w Senacie przez większość. Wzywa Radę Ministrów do wycofania się „z gróźb” zawetowania budżetu Unii Europejskiej, używa określenia „rząd PiS”, a na koniec jeszcze stwierdza, że tylko takiej Polski chcą Polacy, jaką popierają autorzy – skomentował na Twitterze projekt wicemarszałek Senatu z PiS Marek Pęk.
W dyskusję włączają się samorządowcy. Zrzeszający ponad 300 jednostek Związek Miast Polskich opublikował oświadczenie, w którym krytykuje rządowe weto oraz „otoczkę propagandową, jaką tworzy się wokół tego projektu”. Włodarze wskazują ryzyko związane z utrzymaniem się weta, które mogłoby skutkować np. brakiem dostępu Polski do środków z funduszu odbudowy. – Dla nas ta strategia rządu w UE jest całkowicie niezrozumiała. Jeżeli mamy radzić sobie z epidemią i recesją, wszystkie samorządy w Polsce potrzebują pieniędzy z funduszy unijnych – mówił wczoraj prezydent stolicy Rafał Trzaskowski.
W rządzie słyszymy zapewnienia, że zasadniczym celem jest „dogadanie się” z Unią jeszcze za prezydencji niemieckiej (na grudniowym szczycie) albo w przyszłym roku, gdy stery w Radzie przejmie Portugalia, a po niej Słowenia. Padają opinie, że reakcja opozycji jest „histeryczna”. – Weto jest absolutnie uprawnionym elementem zarówno negocjacji, jak i procedowania w kwestiach unijnych – podkreślił wczoraj na antenie Polskiego Radia 24 szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau.
Związek Miast Polskich krytykuje polskie weto i włącza się w spór