Brytyjskie tanie linie lotnicze easyJet wprowadziły regułę, że w kabinie pilotów muszą być zawsze dwie osoby. Taki sam przepis wprowadzą linie Norwegian Air, które tak jak easyJet latają do Polski, oraz Air Canada i czarterowy przewoźnik Thomas Cook, ale nie Lufthansa - właściciel linii Germanwings.

Nowy przepis zacznie obowiązywać w easyJetcie od jutra, niespełna dobę po ogłoszeniu wiadomości o najbardziej prawdopodobnym scenariuszu wtorkowego wypadku - celowym rozbiciu maszyny przez drugiego pilota, który zabarykadował się w kokpicie. Eksperci wyjaśniają, że drzwi do kabiny pilotów zabezpieczono od czasu zamachów w Ameryce 11 września 2001 roku tak, że nie sposób sforsować ich nawet przy pomocy broni palnej, a surowe kontrole pasażerów sprawiły, że nikt na pokładzie nie ma choćby śrubokrętu.

Przewoźnicy w całej Europie zapewniają teraz podróżnych, że piloci przechodzą regularne badania lekarskie, w tym zdrowia psychicznego. Szef Lufthansy posunął się nawet do stwierdzenia: "Moje pełne zaufanie do selekcji, szkolenia, kwalifikacji i pracy naszych pilotów nie uległo zachwianiu po tej pojedynczej tragedii". Carsten Spohr uzasadnił tym dziś na konferencji prasowej, dlaczego Lufthansa nie pójdzie śladem easyJetu. Celowe rozbicie czy porwanie maszyny pojawiało się również jako możliwe wytłumaczenie innej zagadki lotniczej - zaginięcia przed rokiem nad Oceanem Indyjskim samolotu malezyjskich linii lotniczych w drodze z Kuala Lumpur do Pekinu.