Niedopuszczalne, aby młodzi ludzie dowiadywali się o bezpiecznych zachowaniach dopiero podczas kursu na prawo jazdy
Wypadki drogowe z udziałem dzieci (0-14 lat) / Dziennik Gazeta Prawna



Widać efekty walki o bezpieczeństwo dzieci na drogach. Od 2004 r., gdy brały one udział aż w 6,6 tys. wypadków, liczba takich zdarzeń zmalała niemal o połowę. Ale niestety, to wciąż niewystarczająca poprawa.
W 2013 r. życie w drogowych kraksach straciło 90 osób w wieku do 14 lat – wynika z danych opublikowanych przez Komendę Główną Policji.
Wśród najmłodszych, w wieku 0–6 lat, prawie 70 proc. ofiar to pasażerowie pojazdów, którzy poszkodowani zostają przez błędy dorosłych. Z kolei w grupie wiekowej 7–14 lat rannych zostaje prawie tyle samo pieszych, co podróżujących pojazdem.
Statystycznie najczęściej dzieci giną w soboty. W 2013 r. w tym dniu w wypadkach drogowych zginęło 21 osób poniżej 14. roku życia. Niebezpieczne są też czwartkowe i piątkowe popołudnia. Na drugim biegunie była niedziela, kiedy śmierć na drodze poniosło 7 najmłodszych.
Jeśli chodzi o godziny feralnych zdarzeń, wyraźnie widać, że najwięcej ofiar jest w porannych i popołudniowych szczytach, kiedy najmłodsi udają się do przedszkoli czy szkół, a później z nich wracają. Niechlubną palmę pierwszeństwa dzierżą województwa śląskie i małopolskie – w każdym z nich w ubiegłym roku miało miejsce ponad 400 wypadków z udziałem najmłodszych. Za to najmniej było ich w województwach opolskim i podlaskim – odpowiednio 51 i 63.
Co zrobić, aby dzieci na drogach ginęło mniej? – Kluczową sprawą jest wprowadzenie w szkołach wychowania komunikacyjnego jako odrębnego przedmiotu. Jeśli uczeń dostanie negatywną ocenę na jakichkolwiek zajęciach, to zawsze może ją poprawić. Jeśli nie nauczy się, jak bezpiecznie przechodzić przez jezdnię, to życie może mu nie dać drugiej szansy – twierdzi Ryszard Fonżychowski, prezes Stowarzyszenia na rzecz Poprawy Ruchu Drogowego „Droga i Bezpieczeństwo”.
– Rzeczą niedopuszczalną jest, żeby młodzi ludzie spotykali się z podstawowymi zagadnieniami dotyczącymi bezpieczeństwa ruchu drogowego dopiero podczas kursu na prawo jazdy. Wystarczy spojrzeć, jak wygląda wydawanie kart rowerowych. Często odbywa się ono bez rzetelnego przeegzaminowania. Z reguły kartę rowerową dostają wszystkie dzieci, które o nią wystąpią. Wątpię, by faktycznie wszystkie tak dobrze znały przepisy, żeby samodzielnie poruszać się rowerami po drogach – dodaje ekspert. Jego zdaniem, jeśli Ministerstwa Edukacji Narodowej nie stać na wprowadzenie nowego przedmiotu, to można te kwestie przemycać podczas innych zajęć. Przykładowo na matematyce można obliczać rachunek prawdopodobieństwa wystąpienia wypadku przy dużej prędkości, a na angielskim tłumaczyć jakiś tekst poświęcony bezpieczeństwu na drogach.
Na edukację najmłodszych stawia też policja. – My uczymy już przedszkolaków, jak poruszać się po drodze, jeździć rowerem czy zachowywać się na przejściach dla pieszych – wyjaśnia Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy KGP. – Kampanie edukacyjne kierujemy nawet specjalnie do dzieci, by to one wpływały na swoich rodziców. To się opłaca i przynosi efekty, ponieważ wypadków jest coraz mniej. Podstawową kwestią jest też bowiem to, by rodzice zrozumieli, że to oni odpowiadają za bezpieczeństwo najmłodszych – podsumowuje Sokołowski.