Prawie 4 godziny prezydent Bronisław Komorowski zeznawał jako świadek w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i byłego oficera WSI płk. Aleksandra L.. Obaj są oskarżeni o płatną protekcję przy weryfikacji byłego żołnierza WSI. Rozprawa odbyła się w Pałacu Prezydenckim.

Komorowski potwierdził, że w okresie zmiany władzy jesienią 2007 r. zjawił się u niego oficer WSI płk Aleksander L. i zaoferował dotarcie do aneksu z raportu weryfikacji WSI . "Sugerował, że ma do niego dojście, ale nie wskazał swych źródeł. " Pomyślałem, że to dziwne, bo przecież i tak dostęp jako marszałek Sejmu do aneksu mam" - zeznał prezydent, który - jak mówił - wtedy nie wykluczał, że to forma prowokacji i oględnie wypowiadał się wobec L., "by go nie spłoszyć". Powiedział, że uznał L. za niebezpiecznego człowieka, który "chciał się wkraść w łaski nowej władzy". Prezydent dodał, że krótko potem zjawił się u niego płk WSI Leszek T., który poinformował, że ma nagrania wiążące się z korupcją wokół komisji weryfikacyjnej WSI.

Prezydent zapewniał, że wszystkie jego kontakty z WSI "zawsze miały charakter formalny". Odnosząc się do wątpliwości dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, powiedział: "Niektórzy chwytają się brzytwy, a nawet brzydko się chwytają".

Na wniosek Sumlińskiego prezydent na początku złożył przysięgę, że będzie mówił "całą prawdę, niczego nie ukrywając". Przez pierwsze 45 minut prezydent składał zeznania na stojąco, potem - za zgodą sądu - usiadł. Rolę sądowej sali pełniła tzw. sala muszlowa na drugim piętrze Pałacu Prezydenckiego. Obecni byli dziennikarze oraz publiczność . Bezpieczeństwa pilnowali oficerowie BOR. Żaden przepis prawa nie reguluje bowiem tak wyjątkowej sytuacji, jak zeznania prezydenta RP w roli świadka. Nie podlega on rygorom takim jak każdy inny obywatel, który - wezwany przed sąd - musi się stawić. Od woli prezydenta zależy zarówno stawiennictwo jak i jego forma - np. może on zaprosić sąd do swej siedziby. Dzisiejsza rozprawa była pierwszym takim przypadkiem.Proces Sumlińskiego i L. - którym grozi do ośmiu lat więzienia toczy się od 2011 r. Ma się skończyć się w marcu 2015 r.

W grudniu 2009 r. Sumliński i L. zostali oskarżeni przez warszawską prokuraturę apelacyjną o powoływanie się od grudnia 2006 do stycznia 2007 r. na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej WSI i podjęcie się w zamian za 200 tysięcy złotych, załatwienia pozytywnej weryfikacji płk. Leszka T. Ten oficer tajnych służb wojska jeszcze z PRL ostatecznie został negatywnie zweryfikowany.

Dziennikarz od początku nie przyznaje się do winy. Utrzymuje, że padł ofiarą prowokacji. Jego adwokat mecenas Waldemar Puławski przyznał, że dzisiejsze zeznania z pewnością pomogą jego klientowi. "Dlatego, że nie ma mowy chociażby o pieniądzach. Pan prezydent był uprzejmy odwoływać się jednie do zeznań złożonych w śledztwie. W związku z tym można powiedzieć, że wyjeżdżamy z Pałacu Prezydenckiego z tarczą " - powiedział adwokat. Sąd rozprawę odroczył.