Policja zachowała się prawidłowo, zapobiegła eskalacji konfliktu, którego stronami były KOD i ONR - tak minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak ocenił działania policji w trakcie uroczystości pogrzebowych "Inki" i "Zagończyka" w Gdańsku.

Według niego działacze KOD-u mieli intencje zakłócenia uroczystości. Nazwał ich działania prowokacją polityczną.

W niedzielę podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się grupa działaczy KOD. Doszło do przepychanek z innymi zgromadzonymi.

"Policja zachowała się prawidłowo, policja zapobiegła eskalacji konfliktu. Stronami konfliktu były KOD i ONR. Policja skutecznie doprowadziła do tego, że ten konflikt został zażegnany" - ocenił Błaszczak we wtorek w TVN24. "W naszej kulturze cywilizacji chrześcijańskiej jesteśmy tak ukształtowani, że nie zakłócamy uroczystości, a ci, którzy przyszli z KOD-u mieli - wszystko na to wskazuje - intencje takie, żeby zakłócić uroczystość pogrzebu Inki i Zagończyka" - dodał.

Pytany, co na to wskazuje odpowiedział: "Proszę zauważyć, że to tak jest w naszym kraju, że są zwolennicy Bieruta i Jaruzelskiego i są zwolennicy ofiar tych ludzi. Inka, 17-letnia sanitariuszka, została bestialsko zamordowana, a Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski chociaż mógł".

"Moim zdaniem jest to prowokacja polityczna. Tak samo jest w przypadku miesięcznic katastrofy smoleńskiej, kiedy to przychodzą z KOD-u demonstranci nie po to, by się pomodlić, tak jak ci ludzie, którzy każdego 10. przychodzą na Krakowskie Przedmieście, ale by zakłócać tą procesję i modlitwę" - mówił minister.

Dodał, że działacze KOD, którzy czują się pokrzywdzeni, powinni złożyć skargę. "Wczoraj w godzinach popołudniowych było oświadczenie policji, że taka skarga nie wpłynęła. Więc o co w tym wszystkich chodzi? Moim zdaniem chodzi o awanturę polityczną" - zaznaczył Błaszczak.

Były marszałak Senatu, działacz opozycji w PRL Bogdan Borusewicz powiedział w środę, że ma nadzieję, iż Błaszczak "jako minister spraw wewnętrznych wyjaśni tą sytuację". "Rozumiem też, że według niego KOD zaatakował KOD czyli sami się zaatakowali" - dodał, przyrównując tą sytuację do teoretycznej tezy, "że ktoś został zamordowany tylko dlatego, że prowokował".

"Oczekuję od niego (Błaszczaka – PAP), jako przedstawiciela władz państwowych obiektywnego wyjaśnienia tej sytuacji" – powiedział Borusewicz dodając, że w jego opinii ocena Błaszczaka mówiąca o prowokacji ze strony KOD była jego "prywatną opinią".

"Po raz pierwszy nastąpił atak fizyczny na grupę z Komitetu Obrony Demokracji czyli na przeciwników PiS-u i to jest sytuacja, która uniemożliwia wspólne świętowanie i porozumienie, porozumienie jeśli chodzi także o sprawy historyczne" – powiedział Borusewicz pytany o możliwość wspólnego świętowania obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Dodał że nad taką sytuacją może tylko ubolewać, bo – zaznaczył - sprawy historyczne nie powinny być używane do aktualnej walki politycznej.

Podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się tego dnia kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Komitetu Mateuszem Kijowskim. Doszło do przepychanek, część zgromadzonych wznosiła okrzyki: "Precz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". KOD-owcy opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów.

Dzień później lider Nowoczesnej Ryszard Petru poinformował, że w trakcie incydentu pobity został przewodniczący regionu pomorskiego KOD Radomir Szumełda. Z kolei przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej oświadczyli podczas konferencji w Gdańsku, że nieprawdą jest, iż to działacze MW zaatakowali zwolenników KOD-u. Poinformowali, że "po niedzielnych uroczystościach nie wystosowano żadnych zarzutów wobec jakiegokolwiek działacza".

O wyjaśnienia w sprawie incydentu do komendanta wojewódzkiego policji i wojewody pomorskiego zwrócił się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.