Ujawnione na wokandzie poznańskiego sądu nazwiska 16 osób pokrzywdzonych w procesie oskarżonego o pedofilię nie powinny tam trafić z racji charakteru sprawy oraz tego, że osoby te nie były nawet wzywane do sądu – wynika z ustaleń prezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu wysłanych resortowi sprawiedliwości.

Sąd zawiadomił też ministerstwo, że pracownik, który przygotowywał wokandę został pouczony, a sprawa jest nadal badana.

W czwartek w poznańskim sądzie rejonowym rozpoczął się proces mężczyzny oskarżonego o molestowanie nieletnich. Jak się okazało, na wokandzie wywieszonej przed salą rozpraw wymieniono pełne nazwiska pokrzywdzonych, w tym także osób niepełnoletnich. Minister sprawiedliwości zażądał w związku z tym wyjaśnień od prezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

Rzeczniczka SA sędzia Elżbieta Fijałkowska poinformowała w piątek PAP, że z dokonanych ustaleń wynika, iż błąd popełnił sekretarz sądowy, który przy pomocy systemu komputerowego przygotowywał wokandę. Jak się okazało, nazwiska osób poszkodowanych w sprawie nie powinny w ogóle się znaleźć na wokandzie, nawet w formie inicjałów.

"Sekretarz, który wygenerował wokandę nie sprawdził, że osoby te nie były nawet wzywane jako świadkowie do sądu. Pracownik został pouczony, od efektów pogłębionej analizy całego zdarzenia zależeć będą ewentualne dodatkowe konsekwencje" – powiedziała PAP rzeczniczka.

Sąd po ujawnieniu pomyłki zmienił wokandę i przeprosił za zaistniałą sytuację. Rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości Sebastian Kaleta powiedział w czwartek PAP, że pomyłka była "niedopuszczalna i nigdy nie powinna mieć miejsca". Jak dodał, Zbigniew Ziobro zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za to zdarzenie. (PAP)