Prokuratura Krajowa będzie wyjaśniać okoliczności ostrzelania Konsulatu Generalnego Polski w Łucku na północnym zachodzie Ukrainy. Śledztwo prowadzone będzie w sprawie "sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób" - poinformowała PAP rzeczniczka PK prokurator Ewa Bialik.

"Postępowanie będzie prowadził Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie" - dodała.

Chodzi o artykuł 163 Kk, w myśl, którego "kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach" podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

W nocy z wtorku na środę ostrzelana została siedziba polskiego konsulatu w Łucku, na północnym zachodzie Ukrainy. W tym czasie na terenie konsulatu była jedynie ochrona. Według konsula RP w tym mieście Krzysztofa Sawickiego budynek został uszkodzony, ale nikt nie ucierpiał.

"Był to najprawdopodobniej atak z granatnika. Pocisk trafił w ostatnie piętro, pozostawiając około 70-centymetrowy otwór" – powiedział Sawicki w rozmowie telefonicznej z PAP.

W związku z atakiem do MSZ został wezwany ambasador Ukrainy w Polsce Andrić Deszczyści. Po rozmowie z wiceszefem MSZ Janem Dziedziczakiem powiedział, że "Ukraina jest oburzona atakiem na polski konsulat". Poinformował również, że prezydent Ukrainy jest "osobiście zaniepokojony" i zarządził wzmocnienie ochrony polskich placówek dyplomatycznych.

Wcześniej oburzenie wyraził też minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin. Szef resortu dyplomacji oświadczył, że atak wymierzony był w przyjaźń Polski i Ukrainy.

Szef BBN Paweł Soloch powiedział w środę w RMF FM, że "niewątpliwie jest to prowokacja. Pytanie brzmi: kto i w jakim celu? Znamy kontekst, jest agresja Rosji przeciwko Ukrainie" - dodał.

To kolejny incydent związany z Polską, do którego doszło na Ukrainie w ostatnich miesiącach. W lutym nieznani sprawcy oblali czerwoną farbą konsulat Polski we Lwowie, a na jego parkanie pozostawiono napis "Nasza ziemia".

W styczniu doszło do zniszczenia pomnika Polaków pomordowanych w 1944 roku we wsi Huta Pieniacka przez oddziały ukraińskiej dywizji SS-Galizien. Znajdujący się tam krzyż został wysadzony w powietrze, a tablice z nazwiskami ofiar zamalowano farbą. W styczniu także pomazano czerwoną farbą polską i ukraińską część cmentarza ofiar NKWD w Bykowni, na którym znajduje się cmentarz polskich ofiar zbrodni katyńskiej.

Pomnik w Hucie Pieniackiej został odnowiony – jak mówiły lokalne władze – ze środków okolicznych mieszkańców, jednak w marcu doszło do jego kolejnej profanacji; upamiętnienie znowu zostało zdewastowane wykonanymi farbą napisami.

W marcu także we Lwowie wymazano farbą pomnik zamordowanych przez hitlerowców w 1941 roku profesorów lwowskich oraz w taki sam sposób sprofanowano pomnik polskich ofiar zbrodni w miejscowości Podkamień w obwodzie lwowskim. W obu miejscach pojawił się napis "Śmierć Lachom". W Podkamieniu na krzyżu namalowano swastykę. Miejscowe władze usunęły ślady działalności wandali.

Wszystkie te incydenty zostały potępione przez władze Ukrainy, które oceniały, że stoi za nimi "strona trzecia", która dąży do wywołania konfliktu między Polską i Ukrainą; jako zleceniodawców wskazywano rosyjskie służby specjalne.