Znane są już okoliczności niedzielnego wypadku w Tatrach. Dwie turystki wybrały się na przełęcz Krzyżne. Podczas wyprawy jedna z nich spadła w przepaść i zginęła.

Krzysztof Długopolski dyżurny ratownik TOPR twierdzi, że najprawdopodobniej turystki nie wiedziały jak trudną trasę dla siebie wybrały. Jak relacjonował przebieg zdarzenia, po godzinie ich marszu skończyły się żółte znaki na skałach. Wtedy odbiły w stromy żleb i tam zaczęły się zsuwać po stromych śniegach.

Kobieta, która zadzwoniła do TOPR-u była wyżej w żlebie niż jej towarzyszka, która poleciała obok niej, ale też się zatrzymała, dzięki czemu nic się jej nie stało. Na miejsce zostali wysłani ratownicy. W międzyczasie kobieta która zgłaszała wypadek, najprawdopodobniej próbowała zejść do tej, która była poniżej i poślizgnęła się spadając do Roztoki.

Drugą turystkę udało się cało i zdrowo przetransportować do zakopiańskiego szpitala. Z jej relacji wynika, że taką trasę podpowiedział im przypadkowo spotkany na szlaku turystka.
TOPR ostrzega - w górach są wciąż warunki w pełni zimowe. Aby bezpiecznie wyjść w góry trzeba posiadać odpowiedni sprzęt i umiejętności. Obecnie obowiązuje drugi umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego.